nagrodę podwyższam. Kto samojeden na tę arenę wejdzie i sam, na własnych nogach, z niej zejdzie, tą oto ręką, z tego oto puzdra nie dwadzieścia, ale trzydzieści florenów mu wypłacę.<br>- Na co tedy czekamy? - wrzasnął Stavro. - Ja idę pierwszy!<br>- Wolnego! - zaryczał znowu mały burmistrz. - Dziewka ma jeno cienki len na grzbiecie! Skiń tedy i ty brygantynę, żołnierzu. To jest sport!<br>- Mór na was! - Stavro zdarł z siebie nabijany żelazem kaftan, po czym ściągnął koszulę poprzez głowę, odsłaniając chude, zarośnięte jak u pawiana ramiona i pierś. - Mór na was, wielmożni, i na wasz sport zasrany! Tak pójdę, z gołą skórą! O wa