cień, maszyna szła teraz dużo wolniej; podniósłszy oczy, zobaczył nikłe, pierzaste obłoki, rozpływające się w niebie. Świeciło w nim kilka gwiazd. Nagle z łazikiem stało się coś dziwnego. Tylna jego część przysiadła, przednia poszła w górę... cały chwiał się przez mgnienie, jak koń stający dęba... sekunda, a byłby chyba <page nr=175> runął, grzebiąc pod sobą Rohana, gdyby nie jego nagły skok. Upadł na kolana i ręce, przez grube ochronne rękawice i ochraniacze goleni poczuł bolesne uderzenie, przeszorował z dwa metry po piargu, nim się wreszcie zatrzymał. Łazik <orig>wizgnął</> raz jeszcze kołami i zamarł.<br>- Uwaga... Rohan... to jest trzydziesty dziewiąty kilometr... maszyna dalej nie