krzak, spory i gęsty. Wyglądało, że zawiśnie na nim jak żołnierz spod Verdun na zasiekach. Kiernacki nie wierzył własnym oczom, kiedy facet szarpnął biodrami i znów wstał.<br>Prawą dłoń miał czerwoną, chwiał się - i odwracał. Kiernacki, lekko zahipnotyzowany, sięgał za plecy, do wepchniętego za pasek magazynka, patrząc, jak tamten niezdarnie grzebie lewą ręką pod lewą pachą, wyciąga ukryty tam rewolwer i unosi, mierząc mu w twarz.<br>Wykonał przysiad. A tamten oczywiście nie strzelił.<br>Kiernacki na kolanach ruszył ku drzwiom. W zębach trzymał pistolet, w prawej dłoni magazynek peemu, a w lewej pusty, wyciągnięty z wista. Szybko, choć nie tak jak pragnął