Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
żelaznymi, galanterią i zabawkami. Nie jest to taki sklep, jakie widziałem w Warszawie, ale zgromadzone w nin towary podniecają moją wyobraźnię i upodabniają go do Sezamu. Żona Mieńszykowa, płaczliwa i zahukana babina; prowadzi kasę. Za ladą stoi sam Mieńszykow, dostojny, gruby, brodaty... Gdy wchodzę z ojcem do sklepu, jest uprzedzająco grzeczny i żeby sprawić ojcu przyjemność, mówi z uznaniem:

- Udał się panu! Chłopak jak malina!

Po czym, zwracając się do żony, dodaje:

- Przydałby się nam taki, Wasyliso!

Mieńszykow nie ma dzieci i żywi o to żal do żony. Raz nawet powiedział do ojca:

- Rzucę ją, przysięgam, że rzucę! Wezmę sobie młodą
żelaznymi, galanterią i zabawkami. Nie jest to taki sklep, jakie widziałem w Warszawie, ale zgromadzone w nin towary podniecają moją wyobraźnię i upodabniają go do Sezamu. Żona Mieńszykowa, płaczliwa i zahukana babina; prowadzi kasę. Za ladą stoi sam Mieńszykow, dostojny, gruby, brodaty... Gdy wchodzę z ojcem do sklepu, jest uprzedzająco grzeczny i żeby sprawić ojcu przyjemność, mówi z uznaniem:<br><br>- Udał się panu! Chłopak jak malina!<br><br>Po czym, zwracając się do żony, dodaje:<br><br>- Przydałby się nam taki, Wasyliso!<br><br>Mieńszykow nie ma dzieci i żywi o to żal do żony. Raz nawet powiedział do ojca:<br><br>- Rzucę ją, przysięgam, że rzucę! Wezmę sobie młodą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego