ta sama historia: po eleganckich, ale skąpych w kalorie (kieliszek szampana, owoce i chipsy, których nie tykam) warszawskich Christmas Party, pakuję prezenty i wyjeżdżam do rodzinnego domu. Przez trzysta kilometrów powtarzam jak mantrę: "Muszę, muszę, muszę!". W tym roku powiem im wszystkim, że nie jem schabu ze śliwkami, kapusty z grzybkami, sernika z czekoladą, pierniczków z marmoladą ani żadnej rzeczy, która tłusta jest! A potem przez trzy dni jem to wszystko. I jeszcze pierogi z kapustą, i barszczyk z kartofelkami, smażonego karpia, kluseczki z makiem, i majonez przybrany gotowanym jajkiem, ziemniakiem i marchewką z groszkiem, nazywany w mojej rodzinie "sałatką jarzynową