Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
daleki gwizd; na stację z łoskotem i sykiem wtoczył się długi pasażerski pociąg zostawiając za sobą pióropusz dymu.

Rozglądaliśmy się uważnie szukając w oknach wagonów znajomych twarzy.

Nagle za sobą usłyszałem okrzyk: "Jesteśmy!" i zobaczyłem Sieriożę. Był w mundurze gimnazisty. Wydało mi się, że wyrósł i zmężniał. Po chwili Jurczenko, gubiąc binokle uwiązane na jedwabnym sznurku, ściskał już matkę i Krysię, wesoło witał się ze mną i wołał uradowany:

- Nareszcie widzimy się znowu! Krysoczka, Adamczyk! A gdzie Stanisław Bernardowicz? Nie przyjechaliście do mnie na bliny, zdrajcy! A pani jak zawsze z parasolką, Eleonora Karłowna... Nie lubimy piegów, co? Kazimiro Wacławowna, niechże
daleki gwizd; na stację z łoskotem i sykiem wtoczył się długi pasażerski pociąg zostawiając za sobą pióropusz dymu.<br><br>Rozglądaliśmy się uważnie szukając w oknach wagonów znajomych twarzy.<br><br>Nagle za sobą usłyszałem okrzyk: "Jesteśmy!" i zobaczyłem Sieriożę. Był w mundurze gimnazisty. Wydało mi się, że wyrósł i zmężniał. Po chwili Jurczenko, gubiąc binokle uwiązane na jedwabnym sznurku, ściskał już matkę i Krysię, wesoło witał się ze mną i wołał uradowany:<br><br>- Nareszcie widzimy się znowu! Krysoczka, Adamczyk! A gdzie Stanisław Bernardowicz? Nie przyjechaliście do mnie na bliny, zdrajcy! A pani jak zawsze z parasolką, Eleonora Karłowna... Nie lubimy piegów, co? Kazimiro Wacławowna, niechże
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego