Royal, w wąskiej uliczce starego Paryża i trzeba było się drapać na piąte piętro bez windy. Był to pokoik na mansardzie, z kuchenką i łazieneczką, wszystko tak miniaturowe, że ciągle biłem łbem o spadzisty dach, a do ubikacji dotarłem prawie na czworakach. Mimo to wnętrze cieszyło oko, gdyż Alicja okazała gust, o który bym jej nie posądzał, zarówno w doborze mebelków chyba w stylu empire, jak i rycin na ścianie. Architekt, projektując wnętrze nie większe od przeciętnego garażu, rozwiązał kwadraturę koła.<br>- Gniazdko ciasne - wyjaśniła Alicja. - To wszystko, co uratowałam z mego małżeństwa.<br>Wyjęła butelkę, nie oznaczoną żadną etykietą i nalała do