Zygmunt nie umiał się obejść bez kiczowatych sentymentalizmów, wiadomo - rodzina pochodziła z Kresów, więc landszaft duszy pozostał. Nie dowierzając, podszedł jeszcze bliżej. Zdążył nachylić się ku jej twarzy i już miał powiedzieć jakieś zgrabne zdanko, nastawiając oczywiście wszystkie sensory na ful, gdy... zniknął "Cepelin", bez śladu rozpłynęli się ludzie, umilkł gwar pabu, światła wszystkie pogasły... Błękit...<br>Zygmunta wessało oko Ewy. Nie wpadł jej w oko, tylko wpadł jej do oka. Dosłownie. Tęczówka otwarła swą wilgotną otchłań. Zygmunt, wchłonięty przez gorącą, bezbrzeżną niebieskość, zaczął powoli opadać na dno źrenicy. Cisza, tylko gdzieś w oddali słychać było delikatny szum, podobny do tego, gdy