zadawali ciosy, blokowali, znów uderzali. W końcu, obaj zmęczeni, zrozumiawszy, że siłą nic nie wskórają, znowu odeszli od siebie. Przyjęli pozycje takie, jak na początku walki. Tyle, że oddychali szybko, ruchy gwardzisty stały się mniej płynne, a Olgomar nie potrafił już utrzymać tułowia w idealnym bezruchu. Olgomar ciął od góry, gwardzista przyjął uderzenie, a potem uskakując w bok, pochylając się, wyprowadził pchnięcie trzonkiem <orig>karoggi</> prosto w brzuch Olgomara. Wojownik jęknął, zgiął się, Szerszeń już brał zamach do drugiego uderzenia, jednak rybak zdołał umknąć. Oderwał się od gwardzisty na kilka kroków, by zdobyć choć chwilę na odpoczynek. Szerszeń oczywiście nie czekał. Runął