zacharczał jak stary miech kowalski, splunął smutno w czarną trawę i podłożył rękę pod głowę. Zmącone acz soczyste kółko dymu tytoniowego chybotało nad jego czołem.<br>- A czemu pan nie śpi?<br>- Nie mogę spać, próbuję i nie mogę. Za dnia bym spał, ale w nocy nie wychodzi. To patrzę tak na gwiazdy i myślę sobie, że marnujemy my wszyscy życie. Dawniej, bywało, leciałem na wieczorynki i na niedzielę warto było poczekać, i każdy nowy dzień cieszył. A teraz nic. Gdzie ja i po co pójdę? Et... Pan Staś skrzypnął, plunął z nawyku.<br>- Szara, biała, chcesz jeszcze zakurzyć?<br>- Nie.<br>- Ot, myślę czasami, że