nad sufitem okna rzadko widać niebo, częściej mur otaczający zakład. <br>Władysław Jamroży, były szef PZU, wspomina, że najgorsze było korzystanie z toalety, choć ta nazwa jest dosyć myląca. Toaletą nazywa pomieszczenie, które miał na tyłach swojego gabinetu: na parapecie doniczki z kwiatami, muszla i umywalka przyjechały z Włoch, nad lusterkiem halogeny pod błękitnym abażurem. Ironizuje, że to, co stało w jego celi, a czego zapach dotąd śni mu się po nocach, nazwać można w najlepszym razie kiblem zatykającym się z podziwu godną regularnością. Załatwianie się na oczach kolegów "spod celi" było piekłem. Musiał się przyzwyczaić, ale Bóg jeden wie, ile go