koszule swoje pooddawała, że to było mało, za te procenta. Coś takiego! Tak płakała względem tego męża, że żal było patrzeć! Radzili jej nawet ludzie, żeby go zostawiła, ale ona nie i nie. I poszła za nim. Niby, że przy niej to przynajmniej nikogo nie zarwie. <br>Hubert poprosił o adres handlarki i nie słuchając dłużej opowiadania rozgorzałych wspomnieniami kobiet, pojechali w labirynt wąskich uliczek. Zostały na progu gadając jedna przez drugą, aż echo biegło po rynku. <br>- Nie wiem, Gabi - powiedział z wahaniem Hubert, gdy owionął ich zapach straszliwie nędznych domostw i podwórek, a o uszy obiły się zachrypłe, gniewne głosy - nie