Punktację, zajrzałem do kuchni, by zapowiedzieć, że się spóźnię na obiad. Jak to w Italii, jadano tu wcześnie, o wpół do drugiej, bałem się więc, że z piazza della Pilotta nie zdążę na czas. W kuchni zastałem panią Kozicką. Obok niej - z jednej strony cameriera, z drugiej - kucharka, naprzeciw uliczny handlarz ryb, który to zarzucał, to zdejmował z ramienia kosz z towarem, zgodnie z rytmem pertraktacji. Na moje słowa kiwnęła głową na znak, że przyjmuje do wiadomości. Ale odwróciła się dopiero widząc, że się nie ruszam, bo scenka była ciekawa. Spojrzenie jej nie było zachęcające. Zabrałem się więc z kuchni.<br>W