oprawiłem w cztery deski, obciągnąłem kraciastą szmatą i ustawiłem na szafie. W ten sposób mogłem odsłuchiwać to, co w "Trójce" puszczali Kaczkowski i Mann, i co, ślęcząc przy odbiorniku "Fagot", skrupulatnie nagrywałem, układając porządek dnia według czasu nadawania Muzycznej poczty UKF, Mini-Maxu, Bielszego odcienia bluesa. Mówię serio, zdechłbym bez hard-rocka.<br>Wyobraźcie sobie, że wcześniej, jeszcze w podstawówce, muzyki nienawidziłem serdecznie, szczerze i ze wszystkich sił, jak najgorszego wroga. Moja wychowawczyni pod koniec pierwszej klasy powiedziała matce, że mam słuch lepszy niż inni, ładnie śpiewam, nie powinno się tego zmarnować. Matka, niewiele myśląc, zaraz we wrześniu zapisała mnie do szkoły