brodę. Urzędnicy podnieśli się z miejsc, wskazali jej własne siedzenia, do wyboru. Może fotel?<br><br> - Spocznijcie, obywatelko.<br> - Postoję - odparła Gawlikowa i nie zmieniła postawy.<br> - Bądźcie tak uprzejma, wasze imię i nazwisko, kiedy rodzona, gdzie?<br> - Na co wam?<br> - Musimy zapisać. Należy się wam ziemia. Dwa, może i trzy hektary. Zapracowaliście sobie.<br> - Nijakich hektarów mi nie trza. Bez łaski wielmożnych panów.<br> "Wielmożni panowie" spłoszyli się. Poszeptali między sobą. Jeden przez drugiego poczęli tłumaczyć starej kobiecie, czym jest reforma rolna, dziejowa sprawiedliwość, a zwłaszcza prawo chłopa do własnej ziemi. Stara kobieta słuchała, może nie słuchała. Wzrok miała utkwiony nad głowami mówiących, w przestrzeń. Barwna, kolorowa