Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Powódź
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1975
moc, stały zenitki na wydmach, wszelakiego szmelcu leżały tu ogromne sterty, i nie tylko szmelcu.
Niejeden tu sobie pożył z tego śmietnika przez parę lat i po dziś dzień żyje, jeśli się rozfartował.
Wystarczyło byle gdzie wetknąć łopatę, kiedy się zagon pod warzywa szykowało, żeby o czerep zahaczyć albo o hełm.
Zimą po nocach, kiedy gwizdał sztorm i huczał w tych pustych lufach armat jak na organach - straszno było.
Niejedno można było usłyszeć i zobaczyć, kiedy się samemu leżało po nocy w chałupie.
Zygmunt po swoim starym odziedziczył ten diabelski spór.
Kiedyś wychodzimy z ujścia w morze.
Ciasno było wtedy, bo
moc, stały zenitki na wydmach, wszelakiego szmelcu leżały tu ogromne sterty, i nie tylko szmelcu.<br>Niejeden tu sobie pożył z tego śmietnika przez parę lat i po dziś dzień żyje, jeśli się rozfartował.<br>Wystarczyło byle gdzie wetknąć łopatę, kiedy się zagon pod warzywa szykowało, żeby o czerep zahaczyć albo o hełm.<br>Zimą po nocach, kiedy gwizdał sztorm i huczał w tych pustych lufach armat jak na organach - straszno było.<br>Niejedno można było usłyszeć i zobaczyć, kiedy się samemu leżało po nocy w chałupie.<br>Zygmunt po swoim starym odziedziczył ten diabelski spór.<br>Kiedyś wychodzimy z ujścia w morze.<br>Ciasno było wtedy, bo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego