Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
później. Wszyscy się ułożyli na łóżkach i zapanowała niedzielna, poobiednia cisza. Przyszedł Dziadzia, cichutko zdjął buty i marynarkę, zmienił to na flanelową kurtkę i pantofle, po czym ułożył się na swym łóżku, kopcąc w mroku fajeczkę. Lucjan usiadł obok niego.
- No i cóż, jak ci się tu żyje?
- Znośnie, tylko hołota straszna.
- Tak. I ja też to myślę. Zupełnie niespodzianie znalazłem się między ludźmi, którym podobnych nigdy przedtem nie znałem. Jestem jakby oszołomiony i ciągle spodziewam się czegoś nowego. Dzisiaj na przykład, kiedy ciebie nie było, Edward palnął taką reprymendę obu studentom, że dziwię się ich spokojowi. Po prostu naobrażał ich
później. Wszyscy się ułożyli na łóżkach i zapanowała niedzielna, poobiednia cisza. Przyszedł Dziadzia, cichutko zdjął buty i marynarkę, zmienił to na flanelową kurtkę i pantofle, po czym ułożył się na swym łóżku, kopcąc w mroku fajeczkę. Lucjan usiadł obok niego.<br>- No i cóż, jak ci się tu żyje?<br>- Znośnie, tylko hołota straszna.<br>- Tak. I ja też to myślę. Zupełnie niespodzianie znalazłem się między ludźmi, którym podobnych nigdy przedtem nie znałem. Jestem jakby oszołomiony i ciągle spodziewam się czegoś nowego. Dzisiaj na przykład, kiedy ciebie nie było, Edward palnął taką reprymendę obu studentom, że dziwię się ich spokojowi. Po prostu naobrażał ich
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego