finansowania kampanii wyborczej Mariana Krzaklewskiego, "moskiewskie pieniądze" etc. - to wszystko spowszedniało i w Chile sprzedać się nie da. Nawet wysysanie pieniędzy z KGHM za rządu premiera Buzka nie wzbudzało w Chile zainteresowania, chociaż mowa o koncernie miedziowym, a miedź to największe bogactwo tego kraju. No, ale handel zwłokami i arcybiskup homoseksualista - temu nie mogły oprzeć się nawet media chilijskie...<br>Najważniejszy dziennik chilijski "El Mercurio" przynosi raz w tygodniu obszerny dodatek "Libros" o książkach, który przeglądam regularnie od pięciu lat. W tym czasie nie ukazała się tam bodaj jedna wzmianka o literaturze polskiej, nie pojawiły się nawet nazwiska Lema, Miłosza czy Szymborskiej