zaparzyć kawę, "pukanie!" - wykrzyknął Henryk, wsłuchałem się, rzeczywiście było to umowne pukanie rękodzielnika, wystukiwał alfabetem Morse'a pierwszy wiersz "Rogacza Wspaniałego". Rękodzielnik był mężczyzną słusznego wzrostu, miał dekoracyjny srebrny wąs, a ręka, którą mi podał na przywitanie, była twarda od nagniotków powstałych przy mocowaniu się z rogami; po pobraniu ode mnie honorarium i zwrotu za przejazd taksówką niezwłocznie udał się wraz ze mną do pokoju świętej pamięci matki mojej, gdzie zastaliśmy Henryka siedzącego na pufie, "piękny okaz - zachwycił się rękodzielnik obmacując rogi - prawie jak przedwojenne, dziś się rzadko takie spotyka", "czyń pan swoją powinność, widzi pan przecież, że przyjaciel niecierpliwi się" - skarciłem