mrowisko... dwadzieścia trzy miliony ludzi, dwadzieścia trzy miliony umysłów... Usiłował odczytać z przemieszczeń drobin świetlnych zaszyfrowane wiadomości. Jak impulsy po neuronach. Jak taniec pszczół. Oczywiście więcej w tym było poezji niż prawdy, Marina bez wahania wyszydziłaby podobne prymitywne aproksymacje. <br>Odłożył nadgryziony owoc. Mieszkanie było luksusowe, przestronne, jasno oświetlone, pustka aż huczała. Cieszył się, że jest na tyle zmęczony, by po prostu położyć się i zasnąć. Nienawidził przebywać w tych pomieszczeniach, które zmuszony był nazywać domem. Czuł się tu jak w zbeszczeszczonej świątyni dobrotliwego bóstwa. Nawet po symbolicznym włączeniu sieci ubezpieczenia prawnego nie wiedział, co właściwie powinien robić, jak się zachowywać, w