moje "nieobecne" milczenie z<br>miną doświadczonego bywalca, zgodnie z tutejszym duchem praw, miłosiernie przestrzeganym <br>obyczajem, że nie godzi się nagabywać<br>tego, kto w trakcie zajęć towarzyskich ni stąd, ni zowąd zamilknie, zapatrzy <br>się w siebie, zapadnie gdzieś tam, gdzie lepiej nie<br>zaglądać.<br> <page nr=107><br><br>(...)<br> <br>Pamiętam, schwyciwszy za poręcz dźwignąłem żelazne łóżko i<br>huknąłem o podłogę, na gwałtownej.<br> <page nr=140><br> Łóżko z pacjentem, który bluźnił przeciwko czemuś, co kocham i<br>szanuję.<br> Ale to było dawno.<br> I żadnego nie może mieć znaczenia!<br> - Więc co się przydarzyło z ręką? - pyta cierpliwie złotowłosa, nie zrażona <br>moim milczeniem, a ja spostrzegam z ukłuciem serca, że to<br>nie są jej włosy