przykłady tej obecności natury w sztuce piśmienniczej tamtego przełomu, spostrzegamy natychmiast dwóch niezwykłych Francuzów, dwóch Franciszków, z których poeta to Villon, a prozator to Rabelais. Aż duszno u nich od oparów winnych, ale jest wciąż miejsce na poezję w ich wierszach i gawędach. Pierwszy, którego Bronisław Geremek nazywa "złodziejem i hulaką" (Wielki Testament, wstęp), rzeczywiście wydawał "wszystko na karczmę y dziewczęta", a w Balladzie o Villonie i grubej Zośce wyśpiewywał: "Niech przyjdą goście, wnet za dzban iuż chwytam / Po wino pędzę, znoszę ser, owoce", by potem wyznać, że nawet po tak prostym pijaństwie w końcu "schlani oboje śpimy jak barany". Lecz