w bunkrze biło jakieś życie. Dzieci nie zmyśliły... Zaczęły się telefony, bo teren był wojskowy. Burmistrz. Komisja z województwa. Maj... czerwiec... W lipcu przyjechali saperzy... no i dziennikarze. Ale i tłum. I ja, młody wikary, z kościelnym, no bo to nasi... Założyli saperzy minę, buchnęło ziemią wysoko... I już ludzie hurmą w stronę "skarbu", z worami, z worami! Takie zamieszanie... Milicja bezsilna... Cud, że nie zatratowali trzech, to znaczy czterech uratowańców... <br>- Ksiądz proboszcz jakby nie był pewny liczby... <br>- Otóż to... wyszło trzech... I nimi zajęli się natychmiast sanitariusze, dziennikarze... Tak, że nikt nie zauważył... czwartego żołnierza... zasłonili go ci, co biegli