przeżyć.<br> - O, tak, chart - łapiąc wielkimi łykami powietrze, powiedział<br>ojciec, który wyłonił się nareszcie w całości z piwnicy, a właściwie<br>jakby zrzucił zmachany tę piwnicę z ramion. - W tym majątku na<br>wschodzie...<br> Nie dokończył, bo w tej samej chwili nad naszymi głowami rozległ się<br>przeraźliwy gwizd przelatującego pocisku i wszyscy hurmą rzucili się do<br>piwnicy.<br> - Adin, dwa, tri, czetyrie, piat' - liczył spokojnie Sasza, aż<br>rozległ się gdzieś tam potężny, choć przytłumiony wybuch. - Piat'<br>kiłomietrow - powiedział. - Słyszno, kak letit, znaczit nie nada<br>bojatsia.<br> Ale oprócz nas dwóch i dziadka wszyscy byli już w piwnicy, a ojciec<br>właśnie wchodził przytrzymując się wychylonej z