jego do sanatorium w Rasztowie. Tajemniczego wariata. <br>W Rasztowie? Przecież tam pojechała Anna Baum! - Jakub, zrywając się, przewrócił <br>stolik. Bezużyteczne kasety posypały się na podłogę. - Stamtąd chciała przywieźć <br>ostateczny dowód. Stamtąd wysłała list polecony... - rzucił się do sterty starych <br>papierów i gazet. <br>Doskonały żart, doskonały. Magia. Coś jest, a potem hyc, znika. Nie śmieszy cię <br>to, Siostro? Jak twój mąż się miota, jak biega, szuka, nerwowo przebiera rękami, <br>rozgląda się. I nic. Nie ma. Żadnej prawdy. Żadnej wiedzy. Doprawdy, Siostro, <br>klaun z twojego męża i błazen. Zresztą co by zyskał słuchając tego, co ja? Przecież <br>już wie. Powinien wiedzieć. Ale w