Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
się pani wśród wygłodniałych mężczyzn. To się czuje, prawda? Niejeden mi zazdrości, że przysiadłem się do pani. Wiem, nie brak mi tupetu, ale długo zbierałem się na odwagę i zastanawiałem się, co mam pani wyznać. Mniej więcej tak zaczynały się listy miłosne, pachnące lawendą. W promieniach pani oczu, miła moja, i tak dalej. Otóż odnoszę wrażenie, że to się skończyło. Dawno i nieprawda. A jednak szkoda. To tylko chciałem pani powiedzieć. Szkoda wielka. I padam do nóg pani dobrodziejce, bo muszę jechać po groch dla kwatermistrzostwa. Adieu!
Stuknął obcasami, odwrócił się i poszedł żwawym krokiem, wychodząc założył na bakier furażerkę. Zaledwie zniknął podporucznik
się pani wśród wygłodniałych mężczyzn. To się czuje, prawda? Niejeden mi zazdrości, że przysiadłem się do pani. Wiem, nie brak mi tupetu, ale długo zbierałem się na odwagę i zastanawiałem się, co mam pani wyznać. Mniej więcej tak zaczynały się listy miłosne, pachnące lawendą. W promieniach pani oczu, miła moja, i tak dalej. Otóż odnoszę wrażenie, że to się skończyło. Dawno i nieprawda. A jednak szkoda. To tylko chciałem pani powiedzieć. Szkoda wielka. I padam do nóg pani dobrodziejce, bo muszę jechać po groch dla kwatermistrzostwa. Adieu!<br>Stuknął obcasami, odwrócił się i poszedł żwawym krokiem, wychodząc założył na bakier furażerkę. Zaledwie zniknął podporucznik
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego