się pani wśród wygłodniałych mężczyzn. To się czuje, prawda? Niejeden mi zazdrości, że przysiadłem się do pani. Wiem, nie brak mi tupetu, ale długo zbierałem się na odwagę i zastanawiałem się, co mam pani wyznać. Mniej więcej tak zaczynały się listy miłosne, pachnące lawendą. W promieniach pani oczu, miła moja, i tak dalej. Otóż odnoszę wrażenie, że to się skończyło. Dawno i nieprawda. A jednak szkoda. To tylko chciałem pani powiedzieć. Szkoda wielka. I padam do nóg pani dobrodziejce, bo muszę jechać po groch dla kwatermistrzostwa. Adieu!<br>Stuknął obcasami, odwrócił się i poszedł żwawym krokiem, wychodząc założył na bakier furażerkę. Zaledwie zniknął podporucznik