Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 11
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
synem bogatego fabrykanta z Łodzi. Zanieśli również Malinkę z łóżeczkiem. Na koniec kapitan pokazał na mnie i mojego brata. Czuliśmy się wyróżnieni, że nie musimy jechać pociągiem, a pojedziemy sobie samochodem. Jako ostatnia do ciężarówki wsiadła pani Mochnacka. Klapa została zamknięta, silnik zapuszczony. I wtedy usłyszałem krzyk siostry Laurentowskiej: "Zostawcie ich, to nie są Żydzi. Panie kapitanie, to naprawdę nie są Żydzi". Kapitan dał znak kierowcy, aby zatrzymał silnik. Zawołał nas do siebie. Stał na wierzchołku schodów do kaplicy. A my szliśmy do niego jak do najwyższego trybunału.
Jak się nazywacie? - zapytał.
Rusin - odpowiedział Andrzej.
- Cicho! Ty będziesz mówił - wskazał na mnie pewnie
synem bogatego fabrykanta z Łodzi. Zanieśli również Malinkę z łóżeczkiem. Na koniec kapitan pokazał na mnie i mojego brata. Czuliśmy się wyróżnieni, że nie musimy jechać pociągiem, a pojedziemy sobie samochodem. Jako ostatnia do ciężarówki wsiadła pani Mochnacka. Klapa została zamknięta, silnik zapuszczony. I wtedy usłyszałem krzyk siostry Laurentowskiej: "Zostawcie ich, to nie są Żydzi. Panie kapitanie, to naprawdę nie są Żydzi". Kapitan dał znak kierowcy, aby zatrzymał silnik. Zawołał nas do siebie. Stał na wierzchołku schodów do kaplicy. A my szliśmy do niego jak do najwyższego trybunału.<br>Jak się nazywacie? - zapytał.<br>Rusin - odpowiedział Andrzej.<br>- Cicho! Ty będziesz mówił - wskazał na mnie pewnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego