bólu. Można rzec, że ocala go obecność sąsiada z barłogu - prostego chłopa, Płatona Karatajewa: sam jego równy oddech w nocy, jego pogodna rezygnacja, jego całkowita zgoda na wszystko, cokolwiek przyniesie dzień następny, są dla niego nowym i trudnym do nazwania doświadczeniem; może nazywa się to po prostu miłością bliźniego. Pierre idąc bosymi i zakrwawionymi nogami po grudzie zamarzniętych rosyjskich gościńców odkrywa, że człowiek jest nie tylko zły, ale i prawdziwie dobry, że ziemia i życie są dobre, a zło nie powinno nam przesłaniać wielkiej i mądrej harmonii istnienia. I nawet słabość i nikczemność ludzka nie mącą tej harmonii, wchodzą jako konieczna