pijany. <br><br>Wrocław, piątek 20 grudnia, <br>godzina szósta po południu<br>Wymalowana na biało sala wykładowa we "Wrocławskiej Gminie Monistycznej" przy Grünstrasse nie mogła pomieścić wszystkich słuchaczy wierzących lub wątpiących w rychłe nadejście apokalipsy. Ci pierwsi oklaskiwali prelegenta wchodzącego właśnie na mównicę, ci drudzy wydymali pogardliwie wargi lub gwizdali. Mock, choć zdecydowanie identyfikował się z przeciwnikami apokalipsy, bił brawo z umiarkowanym entuzjazmem i przyglądał się publiczności. Większość stanowiły kobiety w wieku pobalzakowskim, gniewne i nadąsane, powtarzające nieustannie "taka jest prawda", utwierdzające się we własnej niechęci do wszystkiego, co rozsadzało gorset ich zasad i nawyków. Nieliczni mężczyźni, głównie emeryci, śmiali się głośno, a w myślach