zaradziła Gawlikowa. Wyciągnęła z przepastnej kieszeni fartucha kluczyk i zaprowadziła Martę do kredensu. Tam na ścianie wisiała przykurzona szafka.<br> - Od czasu, gdy pani Reidernowa objęła rządy, nikt tutaj nie zajrzy - zganiła porządki Gawlikowa.<br> Okazało się, że w apteczce znajdują się nieomal skarby. Pomijając najróżniejsze zioła, była w niej nawet strzykawka, igły, sterylizator. Znalazły się ampułki panodiny, mnóstwo proszków przeciw temperaturze, jodyna, rivanol, woda Burowa, utleniona, nawet kilka pastylek sulfatiasolu, nie mówiąc o bandażach i plastrach, wacie i gazie. Gdybyśmy podczas Powstania mieli tego aż tyle, niejednego zdołałoby się uratować, westchnęła Marta. Zebrała do koszyczka leki na różne przypadłości, dołożyła termometr i