Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
przykazał. Wiesz co, nie czekaj na potańcówkę. Idź ty dziś do łaźni.
- Nie pójdę - powiedziała Łarysa. - Za nic.
- A czy cię kto popędza? Nabierzesz ochoty, to pójdziesz. Grunt, że potrzeba ci kogutka. Mnie oko nie myli. A włosy masz jak rusałka z baśni. Ciemnokasztanowe. I ciepłe - głaskała je z uśmiechem, igrała z nimi przepuszczając przez palce jedwabiste zwoje. - No, zwiąż je - powiedziała odmienionym szorstkim głosem. - Chodź, pójdziemy w step. Step cię ukoi.
Łarysa spojrzała na nią przeciągle.
- Idź sama. Do sadu bym poszła, a nie w ten głuchy step. W sadzie się urodziłam. Usiadłabym pod gruszą i płakała do rana. A
przykazał. Wiesz co, nie czekaj na potańcówkę. Idź ty dziś do łaźni. <br>- Nie pójdę - powiedziała Łarysa. - Za nic. <br>- A czy cię kto popędza? Nabierzesz ochoty, to pójdziesz. Grunt, że potrzeba ci kogutka. Mnie oko nie myli. A włosy masz jak rusałka z baśni. Ciemnokasztanowe. I ciepłe - głaskała je z uśmiechem, igrała z nimi przepuszczając przez palce jedwabiste zwoje. - No, zwiąż je - powiedziała odmienionym szorstkim głosem. - Chodź, pójdziemy w step. Step cię ukoi. <br>Łarysa spojrzała na nią przeciągle.<br>- Idź sama. Do sadu bym poszła, a nie w ten głuchy step. W sadzie się urodziłam. Usiadłabym pod gruszą i płakała do rana. A
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego