Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
co tu jest, nie mam komu zostawić. Ech, mniejsza... Nie będę was zanudzał opowieścią o zwichrowanym życiu. Te ikony zbierałem czterdzieści lat... Niektóre, jak choćby ta, z Piotrem apostołem, są coś warte. Inne nabiorą wartości za lat sto albo dwieście, jeśli się uchowają. Ginąca sztuka rosyjskiego ludu, chociaż na Białorusi ikony malowali Żydzi i robili na tym świetny interes. Trzeba o nie dbać, strzec przed pleśnią i kornikiem. To są wszystko nieznani malarze, anonimowi. Aha, nazywam się Wsiewołod Zabuchin.
- Widywałam pana inżyniera na budowie, wprawdzie przelotnie i z daleka... Nie chciałam wierzyć, że pan nas zaprosił.
- W pani ruszczyźnie słychać obcy
co tu jest, nie mam komu zostawić. Ech, mniejsza... Nie będę was zanudzał opowieścią o zwichrowanym życiu. Te ikony zbierałem czterdzieści lat... Niektóre, jak choćby ta, z Piotrem apostołem, są coś warte. Inne nabiorą wartości za lat sto albo dwieście, jeśli się uchowają. Ginąca sztuka rosyjskiego ludu, chociaż na Białorusi ikony malowali Żydzi i robili na tym świetny interes. Trzeba o nie dbać, strzec przed pleśnią i kornikiem. To są wszystko nieznani malarze, anonimowi. Aha, nazywam się Wsiewołod Zabuchin.<br>- Widywałam pana inżyniera na budowie, wprawdzie przelotnie i z daleka... Nie chciałam wierzyć, że pan nas zaprosił.<br>- W pani ruszczyźnie słychać obcy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego