Konstantym...<br>Pan Ksawery spojrzał na pułkownika przyjaźnie, jakby z milczącym uznaniem.<br>Za to gospodarz, nierad tematowi, niechętnie machnął prawicą.<br>- Jak Bóg miły, przesadzasz, Piotrusiu!<br>Lecz pułkownik nie myślał się spierać.<br>- Miało się trochę gotowego grosza... - mówił poufale w stronę pana Ksawerego. - Kupiło się folwarczek w Płockiem... ale cóż! Na starość imać się gospodarki, tfu!... Parę lat, dobrodzieju, człowiek się borykał...<br>aż sprzedałem wreszcie to diabelstwo i tu się w tej Boże odpuść! - Brodni kuzynowskiej z resztą fortuny, jak w porcie wygodnym, zainstalowałem...<br>Niby dla potwierdzenia ostatnich słów pułkownik całą masą swej okazałej postaci zanurzył się w najbliżej stojący fotel, wypełniając dokładnie