Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
tedy, odpowiadając na pytania "tak" i "nie".

Dwiema dorożkami ruszyliśmy do miasta. Siedziałem na małej ławeczce obok Zosi mając przed sobą matkę i ciotkę Anielę. Rzeczywistość przeszła wszelkie moje wyobrażenia o Warszawie. Po raz pierwszy w życiu widziałem tak wielkie miasto. Panorama miasta widoczna z mostu Kierbedzia wydała mi się imponująca. Ukazywały się konne tramwaje, wielkomiejskie kamienice; narastał ruch uliczny, od którego mogło się zakręcić w głowie. Dzień był piękny. Warszawski wrzesień, mimo że wyprzedzał nasz czas nowosokolnicki o trzynaście dni, przypominał raczej pełnię lata. Minęliśmy Krakowskie Przedmieście, ulicę Berga, wreszcie dorożki wjechały na Włodzimierską i zatrzymały się przed domem, gdzie
tedy, odpowiadając na pytania "tak" i "nie".<br><br>Dwiema dorożkami ruszyliśmy do miasta. Siedziałem na małej ławeczce obok Zosi mając przed sobą matkę i ciotkę Anielę. Rzeczywistość przeszła wszelkie moje wyobrażenia o Warszawie. Po raz pierwszy w życiu widziałem tak wielkie miasto. Panorama miasta widoczna z mostu Kierbedzia wydała mi się imponująca. Ukazywały się konne tramwaje, wielkomiejskie kamienice; narastał ruch uliczny, od którego mogło się zakręcić w głowie. Dzień był piękny. Warszawski wrzesień, mimo że wyprzedzał nasz czas nowosokolnicki o trzynaście dni, przypominał raczej pełnię lata. Minęliśmy Krakowskie Przedmieście, ulicę Berga, wreszcie dorożki wjechały na Włodzimierską i zatrzymały się przed domem, gdzie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego