wcześniej objął dyrekcję tej sceny, prowadzonej w drugiej połowie lat sześćdziesiątych przez Zygmunta Hübnera, który po kłopotach z cenzurą podał się do dymisji. Najważniejsze, że choć nie był aktorem ani reżyserem, tylko krytykiem teatralnym i autorem sztuk, nie zmarnował dorobku poprzedników. Potrafił to, co dobre, wykorzystać i nadać zespołowi nowe impulsy rozwoju.<br> Sprzyjało mu właściwie wszystko. Trzej wybitni już reżyserzy: Konrad Swinarski, Jerzy Jarocki i Andrzej Wajda, wówczas czterdziestolatkowie wchodzący w swój najlepszy okres twórczy, kiedy zasoby doświadczenia owocują pełnią talentu. Wielopokoleniowy zespół profesjonalnych, aktorskich indywidualności, rozumiejący doskonale, w praktyce również, ideę zespołowości. Po trzecie, dojście do władzy Edwarda Gierka pozującego