Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Chodzi mi o to - sprostowała - by pan innym nie wspominał. Absolutnie nikomu.
- Obiecuję pani! - Ręka?
- Ręka.
Wysiedliśmy w chwilę potem przy placu Villa Fiorelli. Doszliśmy do pensjonatu dzieląc się, i to z rzadka, spostrzeżeniami w tym rodzaju, że gorąco, że jednak zdążyliśmy, że w godzinach posiłków straszna komunikacja. Po tym incydencie Kozica upodobniła się do pani Rogulskiej i pana Szumowskiego. Przez ambicję. Jest na mnie zła, że zwróciła się do mnie z prośbą. Mój Boże! Unikają mnie tu w "Wandzie" Jedno mniej, jedno więcej! Zupełnie obojętne.

XXII

Rano wstałem. Ubrałem się ciemno. Wziąłem taksówkę i kazałem się zawieźć do Palazzo della
Chodzi mi o to - sprostowała - by pan innym nie wspominał. Absolutnie nikomu.<br>- Obiecuję pani! - Ręka?<br>- Ręka.<br>Wysiedliśmy w chwilę potem przy placu Villa Fiorelli. Doszliśmy do pensjonatu dzieląc się, i to z rzadka, spostrzeżeniami w tym rodzaju, że gorąco, że jednak zdążyliśmy, że w godzinach posiłków straszna komunikacja. Po tym incydencie Kozica upodobniła się do pani Rogulskiej i pana Szumowskiego. Przez ambicję. Jest na mnie zła, że zwróciła się do mnie z prośbą. Mój Boże! Unikają mnie tu w "Wandzie" Jedno mniej, jedno więcej! Zupełnie obojętne.<br><br>&lt;tit&gt;XXII&lt;/&gt;<br>&lt;gap&gt;<br>Rano wstałem. Ubrałem się ciemno. Wziąłem taksówkę i kazałem się zawieźć do Palazzo della
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego