takiej drodze Hugo mógł ocalić ideę "niemal kapłaństwa" poety-dramaturga, widzieć miejsce wszelkiego dramatu w teatrze, uwznioślić kompromisy, do jakich akceptacji bywał zmuszany "teatralny" dramaturg. Poeta-kapłan uszlachetniający lud. Dobrze służył temu obrazowi język teatralnego eseju: Hugo nigdy nie nazywał publiczności inaczej niż "tłum" czy "masa" (nie postrzegał wśród niej indywiduów, przyjaciół, artystów, studentów), budując w ten sposób świetny piedestał dla jedynego, który jest ponad tą masą, dla autora.<br>[Dygresja. Słowacki problemu widzów w ogóle nie roztrząsał, nawet w marzeniach widział swoje sztuki nie na scenie, lecz tylko w rękach czytelników - Lillę Wenedę miał czytać Zygmunt Krasiński, i inni oczywiście, a