na jakimś zabytkowym, bogato tapicerowanym zydlu, na którym pewnie siedziało wielu możnych tego świata i czekało na audiencję u papieży, wielkich, niedostępnych, pysznych władców kościelnego państwa. Siedziało i kruszało. <br>Inni z oczekujących - szaleni reformatorzy ze swoimi wizjami zakonów, które odmienią oblicze ziemi, przepowiadają sobie raz jeszcze wszystkie kwestie, podważają oskarżenia inkwizytorów i sceptyków, wydobywają najlepiej brzmiące argumenty za zatwierdzeniem nowej reguły. Byle się nie zdenerwować, byle nie zacząć krzyczeć - upominają sami siebie i uśmiechnięci upewniają, że przecież to niemożliwe, papież nie może odrzucić ich projektu, wszak tylu współbraci modli się teraz w intencji naszego zgromadzenia, naszej zakonnej rodziny... Siedzą i mówią