tak go rano znaleźli. Uśmiechniętego i szczęśliwego, z rękami<br>pełnymi łasicy... z sercem, które tam gdzieś w lesie zostało.</><br><div sex="m"><tit>Złodziej</><br><br> Stał przy drodze chyba już dość długo. Wyglądał na zmęczonego. Wielki<br>i pokrzywiony jak korzeń, zaczepiał ludzi, co szli drogą, jedni na<br>dworzec kolejowy, inni do gospody lub konsumu, a inni jeszcze za swoimi<br>tam sprawami. Baba z koszykiem na plecach nie wiedziała nic, tak samo<br>nie umiał mu nic powiedzieć stary chłop na furmance. Dwadzieścia cztery<br>inne osoby też nie wiedziały tego, co było mu potrzebne. Kiedy więc<br>zobaczył Cypcera, chudego jak tyka, idącego brzegiem szosy, ale tak jak<br>nikt