więc stawali gwardziści na placu bitewnym niż turniejowym. Zapach krwi rozdymał ich nozdrza, wypełniał piersi. Bębny przewodników wprowadzały ciała we właściwy rytm. W takt zawierający wszystko - atak, unik, cios, jęk, krzyk. W gwardzistach budził się instynkt drapieżcy, niepojęty dla zwykłych ludzi, tak jak niezrozumiałe pozostają dla nich obyczaje Szerszeni. Prawieczny instynkt, przekazywany z pokolenia na pokolenie, dziedziczony przez ów klan wojowników, których często nie uważano już za ludzi.<br>Ginęli. Bo przecież gwardzista, któremu przebiją serce, rozszarpią gardło, zmiażdżą czaszkę, tak samo zostaje trupem, jak i zwykły człowiek. Więc ciała Szerszeni również zaległy ziemię, choć wszędzie obok jednego przybranego w żółto-czarne