z zestawionym wcześniej planem, ale potem warunki pogodowe okazały się znacznie gorsze od tych, których oczekiwał. Początkowo słabe jeszcze, dość odległe, pierwsze błyski piorunów rejestrowane na niebie od strony morza zaczęły się szybko przybliżać. Za niecałe trzy minuty deszcz bębnił na całego po przezroczystej osłonie kabiny a potem coraz mocniej, intensywniej, aż w końcu była to już istna nawałnica. Ciemne, nabrzmiałe wodą chmurzyska wlokły się teraz nisko, tuż nad samymi koronami drzew, znacząc swoją drogę siwymi warkoczami deszczu zamieniającymi świat w jeden wielki smutek. Waląca się na niego górą burza, choć odległa jeszcze o dobrych parę kilometrów, coraz bardziej przybierała na