złość, ani myśleć nawet <br>nie można o tym, żeby Adela mogła się wybrać <br>na podwórze, zbadać sprawę i zapobiec niebezpieczeństwu! <br><br><br>Okazało się jednak, że nie było potrzeby badać <br>sprawy na miejscu. <br><br>Jeszcze bowiem tego samego popołudnia Adelę spotkały <br>szczególne odwiedziny. <br><br>Ta sama Anielcia, która przyszyła Wickowi kołnierz, <br>zjawiła się w izbie, dziwnie uroczysta i ceremonialna, <br>i zaraz po pierwszych słowach powitania oświadczyła: <br><br><br>- Uchwaliłyśmy w stowarzyszeniu, że odtąd codziennie <br>inna będzie przychodziła ci pomagać. Bardzo nam przykro, <br>że dotychczas tego nie zrobiłyśmy. To doprawdy <br>wstyd, że pozwoliłyśmy ci mordować się tak długo <br>samej! <br><br>Adela patrzyła na nią osłupiała. <br><br>- W jakim stowarzyszeniu?! - zapytała