po prostu jak światło po wyłączeniu kontaktu. Dopiero w izolatce, w której według wszelkich praw logiki powinienem jeszcze bardziej się oddalić, bardziej odizolować, zauważyłem u siebie to przyzwolenie, zgodę na obecność kogoś innego. Było to uczucie irracjonalne, nic się w końcu nie stało poza tym, że zostałem odizolowany. <br>Ta prawdziwa izolacja uzmysłowiła mi tymczasowość i sztuczność izolacji wewnętrznej. Cała konstrukcja pozornej, ale jakże przecież realnej izolacji w ciągu kilku dni uległa zachwianiu, rozproszeniu, wobec prawdziwego zagrożenia, jakim mogła być dla mnie faktyczna, długotrwała i przymusowa izolacja. <br><br>Próbowałem sobie wyobrazić taki niekończący się stan, miejsce, w którym jestem skazany tylko na siebie