żyć bez siebie, gorączkowo poszukiwałem kolejnej rzeczy, która mogłaby ich olśnić, oczarować, przywrócić mi dawne miejsce w ich życiu, w ich hierarchii ważności. Koło się zamykało.<br>Wcześniej tego nie dostrzegałem, najważniejsze było, że jestem, najgorsze, że mogłem przestać być, ot tak, po prostu jak światło po wyłączeniu kontaktu. Dopiero w izolatce, w której według wszelkich praw logiki powinienem jeszcze bardziej się oddalić, bardziej odizolować, zauważyłem u siebie to przyzwolenie, zgodę na obecność kogoś innego. Było to uczucie irracjonalne, nic się w końcu nie stało poza tym, że zostałem odizolowany. <br>Ta prawdziwa izolacja uzmysłowiła mi tymczasowość i sztuczność izolacji wewnętrznej. Cała konstrukcja