postanowił się ożenić z piękną, choć już nie pierwszej młodości, urzędniczką konsulatu. Ojciec-milioner, na wieść o "szaleństwie" syna, zagroził mu wydziedziczeniem. Ale to, co się wtedy nazywało "apopleksją", pokrzyżowało jego plany. Osierocony, ale nie wydziedziczony Holender junior poślubia Janę, która z konsularnego Kopciuszka (w wieku dosyć dojrzałym) stała się jaśnie panią, dzielącą życie u boku młodego męża między paryskie apartamenty i willę na Lazurowym Wybrzeżu, nie licząc oczywiście podróży po całym świecie. Można by snuć pesymistyczne przewidywania na temat przyszłości tego związku, jako idylli krótkotrwałej, która szybko zakończy się według wierszyka Boya: "Lecz tymczasem mu wychudło, bo już była stare