Fryderyk, że hanzeatyckie złote kamienice... że te kościoły i zamki z ciemnej cegły, że te witraże śliczne... że to... Nie, panie profesorze, to dopiero <hi rend="spaced">potem</>, nastało. Bo żył tu przedtem lud rybaków, nawigatorów... Tu Rzymianie po bursztyn przyjeżdżali... eeeech... "dość Gerta!", jak mówi ksiądz proboszcz... "ty jansenistka! Ty poganka!" Ja, ja bardzo przepraszam pana profesora. <br>Wstał i ucałował jej rękę, którą wysunęła zawstydzona. Poczuł ją. Jej suchość. "Służba u staruszka upustynniła żeńskie łąki". Usiadł do kawy. Jadł i pił sam, zahaczony nierównym oddechem o linijki listu, które skandowały jakiś ciemny rytm przed jego nie widzącymi oczami. <br>Obtarł usta i wstał. "Tym razem