przyniesie mi jakąś ulgę, a może i całkiem ukoi me skołatane nerwy i pozwoli nareszcie zapomnieć o Madame.<br>Rachuby te i nadzieje nie okazały się złudne. Jarek, choć wyrósł i zmężniał, w istocie niewiele się zmienił. Dalej był "równym chłopakiem", pogodnym i rzeczowym, nie tkniętym jeszcze nijak przez macki i jad zepsucia. Przyjął mnie tak jak dawniej - jakby nie było przerwy w naszych letnich spotkaniach i jakby czas stał w miejscu. Znów byliśmy "kumplami", "sztubakami", "zuchami", o czystych, niewinnych sercach i dziecinnych marzeniach. Chodziliśmy, jak przed laty, na tenisa, nad morze, na długie spacery po lesie; Jarek montował radio według własnego