mógł go zauważyć. Okna pawilonu miał <br>za węgłem głównego budynku. W porządku.<br>- Żegnaj, domu kochany... - zaśpiewał półgłosem <br>na wymyśloną melodię. - Żegnaj, domu - powtórzył <br>wolno głosem, jakby recytował wiersz. Niedbale, z rękami <br>w kieszeniach, kołysząc się na boki, przeszedł już <br>pewnie, gwiżdżąc głośno, przez trawnik.<br>Gnomik ze schodów zniknął. Drzwi do jadalni były zamknięte. <br>Nacisnął klamkę, puściła. Kątem oka zarejestrował <br>pustkę boiska, masywną postać Królowej, sunącą <br>w stronę budynku, taneczne podskoki ostrzyżonej dziewczynki <br>i falowanie trawy za prostokątem bramki. Wiatr? - pomyślał <br>z obojętnym zdziwieniem. Po południu może być burza... <br>Ale myśli były leniwe, nie wiążące pogody z planami <br>ucieczki, z ich ewentualnym