Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
przeprosiłem w imieniu Tella i własnym. - Stało się nieszczęście, Sebastian zdechł - tłumaczyłem nasze nieostrożne postępowanie.
- Zdechł? Otruty? Czyżby ktoś otruł go jajecznicą? - w jedynym oku prezesa dojrzałem przerażenie. .
Dotknął ręką swojego brzucha i powiedział ze strachem:
- Tak jest. Ta jajecznica była trująca. Odczuwam w żołądku jakiś ciężar.
- Pies nie jadł jajecznicy, lecz boczek! - zawołał chłopiec. Oko Kuryłły błysnęło radośnie.
- A więc on jadł boczek? To dobrze. To bardzo dobrze. Bo już mi się zdawało...
Nie mieliśmy czasu słuchać jego wynurzeń. Tell ruszył ścieżką, a ja podreptałem za nim, nasz prezes zaś skierował się do obozu.
Nie uszliśmy daleko. Z nieprzeniknionego cienia
przeprosiłem w imieniu Tella i własnym. - Stało się nieszczęście, Sebastian zdechł - tłumaczyłem nasze nieostrożne postępowanie.<br>- Zdechł? Otruty? Czyżby ktoś otruł go jajecznicą? - w jedynym oku prezesa dojrzałem przerażenie. .<br>Dotknął ręką swojego brzucha i powiedział ze strachem:<br>- Tak jest. Ta jajecznica była trująca. Odczuwam w żołądku jakiś ciężar.<br>- Pies nie jadł jajecznicy, lecz boczek! - zawołał chłopiec. Oko Kuryłły błysnęło radośnie.<br>- A więc on jadł boczek? To dobrze. To bardzo dobrze. Bo już mi się zdawało...<br>Nie mieliśmy czasu słuchać jego wynurzeń. Tell ruszył ścieżką, a ja podreptałem za nim, nasz prezes zaś skierował się do obozu.<br>Nie uszliśmy daleko. Z nieprzeniknionego cienia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego