się świece. Mama i babcia ponaszywały nam żółte gwiazdy na wszystkie ubrania. Wszystkie dziewczyny musiały chodzić do pielenia buraków na polach koło cukrowni. Chodziłam tam z Blumą. Nikt nie pilnował ani nie poganiał, ale musiałyśmy wypielić wszystkie zagony, które ciągnęły się w nieskończoność, więc pracowałyśmy, nie prostując pleców. Starałyśmy się jak najszybciej i jak najlepiej wszystko wypielić. Myślałyśmy, że jak będziemy się starać, to nas zostawią w spokoju.<br><br>Po obu stronach drogi stali ludzie i patrzyli na nasze wozy załadowane tobołami, pierzynami, garnkami. Eskortowali nas nilasze, którzy mieli na opaskach krzyże, dwie strzały na krzyż. Starego, brodatego Szmuela Polaka musieli wynieść